Piszą o nas

Usłyszałam ich po raz pierwszy na żywo i uważam, że grają bardzo ciekawą muzykę. Górale zazwyczaj grają muzykę cygańską, słowacką, węgierską czy rumuńską a to, co robią ci młodzi ludzie, jest wyraźną próbą oderwania się od tego nurtu. Zespołowi udało się zachować tradycyjne oblicze Beskidu Żywieckiego i jednocześnie odnaleźć coś ciekawego w nowoczesnych brzmieniach …

To, co zrobili, nie zaszkodziło muzyce góralskiej, a na pewno wzbogaciło muzykę klubową.

Małgorzatą Jędruch-Włodarczyk,
Gazeta – 2005.12.11


Góralsko-jazzowo-hip-hopowa PSIO CREW to połączenie góralskiej duszy i temperamentu żywieckiego i śląskiego z hip-hopem, jazzem, rhythm'n'bluesem. Połączenie tradycyjnych góralskich głosów z głosami charakterystycznymi dla akustycznych instrumentów, grających w tradycyjnej góralskiej stylistyce z instrumentami klawiszowymi poruszającymi się w okolicach. Harmoniami rodem z r'n'b, solówki z nowoczesnego jazzu… Kawał dobrze połączonej, dobrze zagranej, intensywnej, radosnej muzyki.

Pasmo, 2006.07.08


Do późnych godzin bawił publiczność zespół muzyczny Psio Crew. Psio Crew — to projekt muzyczny, który realizuje swoje eksperymentalne koncepcje od 2004 roku. Tworzą go w większości bielscy górale i góralki, muzykanci, miłośnicy i fascynacji rodzimego folkloru beskidzkiego – Kapela Styry. Ich tradycyjne góralskie melodie i śpiewy w połączeniu z przestrzenną elektroniką przełamującą stereotyp fuzji tych stylistycznie odległych od siebie światów muzycznych jest propozycją dla wszystkich, którzy są otwarci na specyficzną, pozytywną, niejednokrotnie dziką, beskidzką interpretacje takich gatunków muzycznych jak: d&b, electro, hip-hop czy raggamuffin… Całość muzycznego repertuaru Elektro Ziomalskiej Kapeli Góralskiej „Psio Crew” wypełniają klimatyczne około jazzowe tematy okraszane magicznym wokalem płci pięknej.

Watra, 2006.08.13


Jest to niesamowity projekt młodej ekipy bielskiego „podziemia”, znajdziemy tu góralskie przyśpiewki sprawnie połączone z klimatycznym brzmieniem drum'n’bass i hip-hopowymi językołamaczami. Każdy koncert tej kapeli to eksplozja radości, buchającej wprost z serducha. Polecam, polecam, polecam.

Matteo Randelli,
Merlin 2007.01.20


PSIO CREW „Szumi Jawor Soundsystem” – i w zasadzie te trzy słowa powinny wystarczy… Ludzie z Psio Crew pokazali, że jak się chce, to się da zrobić rzeczy pozornie niemożliwe. Serwowana jest nam muzyka rodem z Beskidu w zadziwiającym melanżu z konwencjami jazzowymi, d'n'b, elektronicznymi czy raggamuffin! Ciężko wyróżnić jeden wybijający się spośród reszty utwór – na samym początku porywa nas niezwykłe (a może właśnie – jak zwykle) skoczny „Hajduk”, by za chwilę, w nieco spokojniejszej tonacji, wlać w serca wokal „Dobrego Goora!a” – wszak „Psio Crew serduchem bucha”. Takie wahania nastroju prowadzą nas przez cały album, nie pozwalają się znudzić jedną konwencją – jedyną, która przewija się cały czas jest konwencja folkowa, ale tak podana nie nudzi w ogóle. Mamy więc klasyczne „Góry moje góry”, ale na beatboxowym podkładzie, są i tradycyjne melodie opatrzone niesamowitym, magicznym wręcz wokalem „Katki”, czyli Katarzyny Dygi – brawo pani Kasiu! Nie można też zapomnieć o Macieju „Kamerskim” Szymonowiczu, którego wszechstronność wręcz zaskakuje. Przez całą płytę słyszymy jego góralski śpiew, by na samym końcu dostać naprawdę dobry, hip-hopowy wokal – oczywiście w konwencji folkowej. O „Szumi Jawor Soundsystem” można by napisać naprawdę wiele dobrych rzeczy, ale – według mnie – najważniejszą z zalet płyty, jest ta, że ekipa z Psio Crew udowodniła, że dziedzictwo kulturowe nie musi być wcale nudne… trzeba tylko wiedzieć, jak się do tego zabrać.

Szymon Woliński,
Merlin – 2007.01.23


Muzyka taka jak tytuł płyty: „Szumi Jawor Soundsystem". Korzeniasta muzyka góralska z zaśpiewem, z „hej!" i „ho!". Ale nie w kierpcach, a z samplerem. Ta tradycja z nowoczesnością nie jest wymieszana sztucznie. Młodzi górale czują obie stylistyki. Żyją w świecie Internetu i mp3, a wyrośli z beskidzkich melodii i teraz tę tradycję kultywują, a jednocześnie nieobce są im klubowe połamane rytmy, hip hop czy reggae. Pojawia się i rap, i breakowe rytmy, ale cały czas słychać śpiew na głosy i skrzypce. Taki nowoczesny góral – nie w bacówce, a w terenowym wozie z napędem na cztery koła. Znakomity materiał eksportowy, znakomity dowód, że można sprzedać polski folklor w nie konfekcyjny sposób. Zupełnie w kontrze do Golec u’Orkiestry czy Zakopowera. Piątka za pomysł i autentyzm, mimo nielicznych momentów dłużyzn.

Tomasz Michniewicz,
Polityka – 2007.01.27


Po raz pierwszy zobaczyłem i usłyszałem Psio Crew w zeszłym roku podczas czeskiego festiwalu Colours Of Ostrava. Zespół zagrał dla kilkuset osób, porywając tłum od pierwszych dźwięków. Czego na tej scenie nie było: góralszczyzna i hip-hop, jazz i raggamuffin, human bit-box i gwizdanie na palcach, teksty o duchowej rewolucji i góralskie przyśpiewki, kierpce i dready. Fascynujący, oryginalny miks. Następnego dnia muzycy opowiedzieli mi o nagrywanej wtedy debiutanckiej płycie. Album „Szumi Jawor Sound System” jest już w sklepach.

Pomysł na grupę Psio Crew narodził się przed trzema laty. Tworzą ją w większości bielscy górale i góralki. Wszystko zaczęło się od Mateusza Górnego, którego od lat fascynowało połączenie elektroniki z muzyką etniczną, głównie Dalekiego Wschodu. Pomyślał, że na tej samej zasadzie mógłby postąpić z muzyką góralską. Skontaktował się z Maciejem Szymonowiczem, który działał w kapeli góralskiej i miał podobny pomysł – chciał połączyć jej muzykę z hip-hopem. Teraz zespół liczy dziewięć osób.

– Nasz styl zrodził się z miejsca, w którym żyjemy. W Bielsku góry, czyli tradycja , styka się z kulturą miejską. Trudno mieszkać w mieście w górach i pomijać muzykę góralską. Gwara zanika, szczególnie wśród młodych ludzi. Grając muzykę góralską i śpiewając teksty góralskie, staramy się docierać do źródeł – tłumaczą muzycy. Psio Crew, która reklamuje się hasłem „Elektro Ziomalska Kapela Góralska” pierwszy koncert dała już na początku 2004r. – Występ „na żywca” dopełnia każdego artystę. A nam dobrze to wychodzi „na żywca” – mówi Górny. Nic dziwnego, skoro na ich koncertach b-boye tańczą z góralami, a gospodarze podają bigos. Dlatego zespół grał już zarówno na festiwalach jazzowych i folkowych, jak i w hiphopowych klubach. Na imprezach folkowych zdobył kilka poważnych nagród.

Teraz można posłuchać ich w domu. „Szumi Jawor Sound System” to ponad godzina nieobliczalnej muzyki, w której ludowe teksty łączą się z rapowym fristajlem, a skrzypce i okaryna z sekwencerem. Dubowa przestrzeń przypomina o kilkanaście lat starsze dokonania zespołu Trebunie Tutki i Jamajczyków z Twinkle Brothers. Psio Crew nie łączy jednak góralszczyzny z jednym, kontrastowym na pierwszy rzut ucha, stylem takim jak reggae. Tutaj słychać też jazz, hip-hop, drum’n’bass, big-beat i electro. Zanim posłucha się efektu, trudno sobie wyobrazić, że może brzmieć tak spójnie i naturalnie.

Marcin Babko,
Gazeta Wyborcza – 2007.01.30


Genialne zestawienie muzyki ludowe z elektroniczną

Wojciech Solecki,
Merlin – 2007.01.31


Górale spod Bielska łączą, swoją muzykę z rytmami klubowymi, jazzem, rapem i raggamuffin. Podczas zeszłorocznego festiwalu Colours Of Ostrava zespół Psio Crew zagrał dla kilkuset osób, porywając tłum od pierwszych dźwięków. Czego na tej scenie nie było – góralszczyzna i hip-hop, jazz i raggamuffin, human bit-box i gwizdanie na palcach, teksty o duchowej rewolucji i góralskie przyśpiewki, kierpce i dready. Fascynujący, oryginalny mix. Teraz do sklepów trafił debiutancki album zespołu „Szumi Jawor Sound System". To ponad godzina muzyki nieobliczalnej, w której ludowe teksty łączą się z rapowym fristajlem, a skrzypce i okaryna z sekwencerem. Przypomina to starsze o kilkanaście lat urokliwe „Higher Heights„ Trebuniów Tutków i Jamajczyków z Twinkle Brothers. Ale Psio Crew nie łączy góralszczyzny z jednym kontrastowym na pierwszy rzut ucha stylem (jak reggae). Tutaj słychać też jazz, hip-hop, drum'n'bass, big-beat, elektro. Zanim posłucha się efektu, trudno sobie wyobrazić, że może brzmieć tak spójnie i naturalnie. – Nasz styl zrodził się z miejsca, w którym żyjemy. W Bielsku góry, czyli tradycja, łączy się z kulturą miejską, – tłumaczą muzycy. Dziewięcioosobowa grupa reklamuje się hasłem: „Elektro Ziomalska Kapela Góralska". Płytę promują, koncertami … Grali już zarówno na festiwalach jazzowych, folkowych, jak i w hip-hopowych klubach. Ta muzyka wszędzie brzmi dobrze.

Marcin Babko
(Gazeta Wyborcza – 2007.02.02)


Psio Crew tworzą w większości górale i góralki, choć z Bielska-Białej. Muzyka naszych korzeni (lub korzenna) tkwi w każdym z nas – przekonują muzykanci, miłośnicy i fascynaci rodzimego folkloru beskidzkiego.

Ich tradycyjne góralskie melodie i śpiewy w połączeniu z przestrzenną elektroniką, nad której sterami, gałkami, potencjometrami czuwa Mateusz Górny, dały początek nowemu, oryginalnemu brzmieniu, niespotykanemu dotychczas na scenach klubowych.

– Nie jesteśmy stricte kapelą góralską. Folklor odgrywa w naszej muzyce bardzo dużą rolę, ale nie dominuje. Staramy się raczej łączyć różne gatunki wydobywając z nich to, co najcenniejsze. Mamy wiele szacunku do muzyki góralskiej, ale nie porównujemy się do nikogo, idziemy w swoją stronę – przekonuje Górny. Kapela istnieje od 2004 roku. Jej członkowie to co tworzą, nazywają muzyką na styku kultur, muzyką etniczną, którą łączą z nowoczesnymi brzmieniami. Ich styl to wymieszanie gatunków, począwszy od folkloru beskidzkiego, przez muzykę elektroniczną, reggae, r’n’b, elektro, czy hip-hop. – Początkowo myśleliśmy, że powiążemy góralszczyznę z muzyką elektroniczną, klubową i hip-hopem, ale z czasem to zaczęło ewoluować – opowiada Górny.

Mimo różnych miejsc prezentacji swej twórczości, począwszy od festiwali folkowych i jazzowych, poprzez muzea, studia radiowe, aż po koncerty hip-hopowe, Psio Crew najlepiej czuje się na scenach klubowych, gdzie organizuje imprezy oplatane setami didżejskimi, beatboxowymi. Zdarza się, że na takich koncertach dochodzi do konfrontacji tańca góralskiego z widowiskowym tańcem break dance.

– Bardzo lubimy grać koncerty, odczuwać wspólną więź z publicznością i wymieniać pozytywną energię – przekonuje Górny. Psio Crew ma na koncie m.in. występ w Studio Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie, gdzie podczas IX Festiwalu Muzyki Folkowej „Nowa Tradycja” zdobyli trzecią nagrodę. Kapela z Bielska-Białej zajęła także pierwsze miejsce podczas Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Górskiej i Folkowej „Majówka Tatrzańska 2006” w Zakopanem, a podczas XV edycji Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Ludowej „Folkowe Mikołajki” w Lublinie otrzymała wyróżnienie za łączenie muzyki góralskiej z klubową.

Wojciech Trzcionka,
Dziennik Zachodni – 2007.02.17


Debiut Psio Crew nie zdarzył się więc na pustyni. A że jest to płyta świetnie wyprodukowana i zagrana, ma spore szanse stać się jednym z najlepszych krążków roku. Konkurencją dla „Szumi Jawor Soundsystem" może być wspólna płyta Trebuni Tutków z Voo Voo, która ma się ukazać pod koniec marca. Czy Psio Crew – tak jak Namysłowski, Kilar i Trebunie – zrobi karierę za granicą ? Wiele na to wskazuje. Polski wydawca uzgadnia właśnie szczegóły dotyczące dystrybucji albumu na Zachodzie. Byłby to więc kolejny dowód na to, że w muzyce góralszczyzna jest naszym najlepszym towarem eksportowym.

PSI0 CREW – Szumi Jaw Soundsystem – Hej, siup, hopa, góralszczyzna daje kopa!„ – takim okrzykiem rozpoczyna swój debiutancki album formacja Psio Crew, złożona z młodych górali z Beskidu Żywieckiego… Tym, co odróżnia album „Szumi Jawor Soundsystem” od produkcji popularnych Golców czy Zakopower, jest podejście do muzyki. Elementy góralszczyzny nie są dla nich dodatkiem do popowych hitów. Zespół tworzy udany mariaż tradycyjnych motywów rodem z beskidzkiego folkloru z reggae'owym dubem, elektroniką i rapem. Muzykę Psio Crew można zagrać zarówno w modnym klubie, jak i na wiejskim weselu. Praca nad tym projektem zajęła muzykom dwa lata. Lider zespołu … początkowo planował nagranie utworu tanecznego, w którym elektroniczne bity mieszałyby się z góralskimi melodiami. Kiedy okazało się, że nie ma w tym duszy, a połączenie folkloru z elektroniką brzmi sztucznie, założył zespół… Wymyśliliśmy, że żywe instrumenty zostaną przepuszczone przez elektroniczne pogłosy. Tak właśnie powstał „Szumi Jawor Soundsystem". Bez żadnej promocji płyta, wydana przez niezależną oficynę Rockers, trafiła na listy bestsellerów. Po jej przesłuchaniu łatwo zrozumieć dlaczego. Pierwszy utwór „Hajduk" – gdzie tradycyjna pieśń o tym jak „Maryanka wybiła Wickowi stery zymby cyckiem" -podany w bujającej konwencji reggae, aż podrywa do tańca. A dalej jest równie dobrze albo nawet lepiej. Góralskie pieśni, dobrze znane takie ceprom, takie jak „Doliny" czy „Góry, moje góry" w elektronicznych aranżacjach Psio Crew zyskują zupełnie nowy wyraz, nie tracąc tradycyjnego charakteru… Co zaskakujące i zdawałoby się oczywiste, młodzi muzycy nie inspirowali się zasłużonymi dla muzyki góralskiej Trebuniami Tutkami, którzy nagrywali z jamajskim Twinkle Brothers, lecz zmiksowaną muzyką buddyjską. Efektem tych poszukiwań jest jedna z najciekawszych płyt ostatnich miesięcy.

Sukces „Szumi Jawor Soundsystem" to kolejny dowód popularności, jaką w Polsce cieszą się góralskie rytmy. Ten fenomen łatwo wytłumaczyć. Po pierwsze: to muzyka bardzo charakterystyczna – gdy raz

Usłyszymy jej brzmienie, zapamiętujemy je na zawsze. Po drugie: folk góralski to czyste emocje. W tej muzyce są jednocześnie i smutek i radość, taniec i kontemplacja. Emocjonalność i szczerość góralszczyzny uwiodła Karola Szymanowskiego, który w Zakopanem w latach 20 ubiegłego wieku komponował słynny balet „Harnasie”. Wówczas polskie elity uznawały muzykę spod Tatr za barbarzyńską. Sam Szymanowski nawoływał, by „w końcu odkryć bogactwo, jakie kryje się w tym barbarzyństwie". Niestety, kompozytor nie dożył czasów, w których jego postulat został spełniony. Nawet „Hamasie" pierwszy raz pojawiły się na scenie w rok po jego śmierci, czyli w 1938 roku.

Prawdziwa moda na góralszczyznę rozpoczęła się w latach 60 dzięki Zbigniewowi Namysłowskiemu. To on wylansował w świecie tzw. jazz słowiański, w którym słychać było fascynację podhalańskim folklorem.

Robert Zieliński,
Newsweek – 2007.02.27


Płyta „Szumi Jawor Soundsystem” jest zwieńczeniem 3 lat pracy grupy Psio Crew. Widać, a raczej słychać ogrom pracy, jaki został włożony w ten projekt. Pochodzą Bielska-Białej i bla, bla… wszystkich takich informacji można dowiedzieć się na ich stronie. Zachęcam do przesłuchania płyty, gdyż to, co stworzyli to zupełnie nowe i oryginalne brzmienie muzyki góralskiej, która niewątpliwie jest częścią kultury tego regionu. Połączenie muzyki elektronicznej z tradycyjną dało niesamowicie elektryzujące efekty, a pozytywny przekaz tekstów raduje wszelkie pokolenia. Naprawdę bardzo wysoki poziom jest prezentowany na każdej wypalonej ścieżce

Ggg,
Merlin 2007.02.27


Pochodząca z Bielska-Białej formacja Psio Crew wywodzi się z góralskiej kapeli Styry. Na gruncie wyznaczonym przez beskidzką spuściznę, muzycy mieszają, dance-hall, dub, electro, drum'n'bass, hip hop czy acid jazz. Ludowym zaśpiewom i zawołaniom towarzyszą reggae'owe „nawijki" (melorecytacje) godne jamajskich toasterów albo zabarwione soulowo wokalizy nie ustępujące triphopowym diwom. Góralskie skrzypce zasila szeroka paleta syntetycznych brzmień, solidna tkanka bitow i współczesny, taneczny groove. Dominują utwory żywiołowe, energiczne, ale są tez klimaty bar dziej zrelaksowane, o chilloutowej proweniencji. Co ważne – w wymiarze produkcji, realizacji, kapela poczyna sobie doprawdy sprawnie.

Mieliśmy już fuzję Trebuni Tutków i Jamajczyków z Twinkle Brothers. Psio Crew w pewnym sensie odwołuje się do tamtego, myślę, że śmiało można rzec, bezprecedensowego i legendarnego spotkania. Jest jednak kilka istotnych różnic. Po pierwsze – bielscy muzycy posuwają, się dalej, proponują, mariaż na miarę aktualnych czasów, adaptując znacznie szerszą paletę gatunków, stylów, barw. Po drugie – nie jest to, jak w przypadku tamtego wydarzenia porozumienie dwóch w zasadzie obcych sobie światów. U Psio Crew ten stylistyczny tygiel, choć miesza się w nim więcej składników, czasem w iście brawurowych konfiguracjach wydaje się bardziej naturalny. Nie znać tu szwów, ni kleju. Muzycy poza tym, ze są ziemią gór, doskonale świadomymi swoich korzeni, są też dziećmi współczesnej pop-kultury. Traktują ją jako jeden z elementów kulturowego pejzażu, w którym wyrośli i do czerpania z którego mają takie samo prawo, jak do własnego folkloru. Dlatego ów mix jest zupełnie niewymuszony.

W twórczości tej – jak sami o sobie mówią – „elektro-góralskiej kapeli ziomalskiej" karkołomne gatunkowe żonglerki nie są celem samym w sobie. Ta twórczość to przede wszystkim świadectwo ciągłości i uniwersalności rodzimego folkloru. Tradycja żyje, jeśli jest na nowo odczytywana, jeżeli mutuje i niesie istotne sensy dla kolejnych pokoleń. Słuchając „Szumi Jawor Soundsystem" możemy być spokojni o jej los. „Brzmienie Psio Crew to nasza interpretacja tradycyjnych fraz i współczesnych brzmień. Muzyka góralska stanowi bazę – nie jest formą lecz treścią a patenty i rozwiązania zaczerpnięte ze współczesnych stylistyk wykorzystujemy jako narzędzia w naszym warsztacie"…

Efekt zapewne wielu wyda się kontrowersyjny, znajdą się tacy, którzy uznają ten mariaż za kicz. Ja jednak uważam, że muzycy się obronili. Przede wszystkim folklor w ich wydaniu brzmi autentycznie. Udana płyta i zarazem celny znak czasów.

Łukasz Iwasiński,
Jazz Forum – 03.2007


„Wiara w sens ocalenia okruchów tradycyjnej kultury górali Beskidu Śląskiego i Żywieckiego oraz oraz radość z poruszania się w otwartej przestrzeni muzyki jednoczącej stary i nowy czas” – oto powody istnienia „elektro-ziomalskiej kapeli góralskiej”. Protegowani Masali debiutują z wielkim entuzjazmem. Skrzypce, okarynę i piszczałkę pasterską konfrontują z samplerem i syntezatorem, a przestrzenny, klubowy groove czynią tłem do dla tradycyjnie śpiewanych tekstów przeplatanych beatboxowymi wstawkami. Szczera i wesoła folkotronika, wymykająca się przewidywalnym formom muzyki góralskiej á la Zakopower czy Golec uOrkestra, której mentalnie bliżej do Village Kollektive. Kolejny dowód na to, że polska scena etno ma potencjał i dużo brzmieniowych barw. Konkretna płyta, psia krew.

Michał Karpa,
Machina – 03.2007


„Hej siup hopa, góralszczyzna daje kopa!" – głosi Psio Crew. Niby to już wiemy, ale takiej góralszczyzny, jak na ich pierwszej płycie jeszcze nie było! Grupa młodych ludzi pełna szacunku dla tradycji, ale świadoma tego, co w muzyce świeże i nowe potrafiła brawurowo połączyć te dwa światy. Serwuje ludowe melodie z Beskidów doprawione wątkami drum & bass, electro, hip-hopu i ragga. Fuzja to gładka i naturalna. Bez taniego efekciarstwa. A zdrowa, potężna energia wzrasta niepomiernie. Wypada im wróżyć światowy sukces, podobny do tego, który przypadł w udziale Kapeli Ze Wsi Warszawa.

Rafał Książyk,
Playboy – 03.2007


JAK DALEKO JEST Z BESKIDÓW NA JAMAJKĘ? OKAZUJE SIĘ, ŻE CAŁKIEM BLISKO

Połączenie między Kingston a Bielsko-Białą ustanawia dziewęcioosobowa formacja Psio Crew, która powstała na bazie góralskiej kapeli Śtyry. Wszyscy członkowie mają bogate muzyczne doświadczenia: – Ucyłek sie we skole muzycnej w Bielsku-Białej, ale jakosik mi sie w tej skole nie widziało, to żek to ciepnył po śtyrek rokach. A od 2001 roku – pamiyntno impreza, Bielska Zadymka Jazzowa na Szyndzielni, ka w schronisku groł Zbigniew Namysłowski z górolami – zacyła sie wielko przigoda muzycno z kapelom góralskom Śtyry – opowiada grający na skrzypcach i okarynie Ryszard „Rychu” Cieślar. Odpowiedzialna za wokale i przeszkadzajki Katarzyna „Katka” Dyga też zaliczyła epizod w szkole muzycznej, a potem były: „własne poszukiwania, składy punkowe, jazzowe, w szerokim sensie undergrandowe, nawet awangardowa poezja śpiewana. Wreszcie po czasie ciszy – powrót do rdzennej muzy z gór”. Skrzypek Krzysztof Pyter w zespołach folklorystycznych działa od 14 lat, a od ośmiu udzielał się w bielskim Dread Waryjot.

W ramach Psio Crew, na gruncie wyznaczonym przez beskidzką spuściznę muzyczną, mieszają electro, drum’n’bass, dub, hiphop czy acid jazz. Dancehallowym nawijkom godnym jamajskich toasterów albo zwiewnym, soulowym wokalizom towarzyszom ludowe zaśpiewy i zawołania. A góralskie „krzipki” zasila szeroka paleta syntetycznych brzmień i współczesnych groove.

W epoce postmodernistycznych fuzji, zalewu mash-upów, żaden melanż już nie dziwi. Ale w twórczości tej – jak sami o sobie mówią jej członkowie – „elektro-góralskiej kapeli ziomalskiej” nie o karkołomne gatunkowe żonglerki chodzi. Jej muzyka to przede wszystkim świadectwo żywotności rodzimego folkloru. – Brzmienie Psio Crew to nasza interpretacja tradycyjnych fraz i współczesnych brzmień. Muzyka góralska stanowi bazę – nie jest formą, lecz treścią. A patenty i rozwiązania zaczerpnięte ze współczesnych stylistyk wykorzystujemy jako narzędzia w naszym warsztacie – tłumaczy Katka. Mówią, że funkcjonują na styku kultur – żyją w mieście, ale mają widok na góry. Chcą uchronić od zapomnienia dziedzictwo ziemi beskidzkiej, jednak nie godzą się na zamykanie jej w muzeum. Pragną konfrontować je ze współczesnością, zderzać z najróżniejszymi kontekstami. – Graliśmy na wielu imprezach o zupełnie odmiennych klimatach, jesteśmy otwarci. To, co robimy, jest prawdziwe. Ludzie to wyczuwają i też się otwierają, niezależnie od tego, czy jest to klub, czy festiwal jazzowy. Do każdego koncertu podchodzimy indywidualnie, a przede wszystkim na luzie, co pozwala nam się odnajdywać wszędzie. Właśnie dzięki tej otwartości, a także dzięki niespożytej energii kapela Psio Crew, mimo krótkiego stażu, została już wielokrotnie doceniona. – Wyróżnienie Mikołajkach Folkowych w Lublinie, III miejsce na Festiwalu Polskiego Radia Nowa Tradycja, I miejsce w konkursie muzyki folkowej i góralskiej w Zakopanem, koncerty w ramach imprezy Nu Poland Nu Europe w studio radiowym im. Witolda Lutosławskiego, na Festiwalu Kultury Polskiej Terra Polska w Berlinie, podczas Bielskiej Zadymki Jazzowej 2006, na Creamfields oraz na Międzynarodowym Festiwalu Wordmusic – Colours of Ostrava 2006 – wylicza Katka. Rodzimy folklor przez lata traktowany był z pobłażaniem, kojarzony z cepelią, mentalnym i estetycznym wstecznictwem. Dziś do szerokiej publiczności przebija się przede wszystkim kontynuujący mało chlubne tradycje biesiadno-estradowy nurt. Psio Crew wpisuje się w nową, promowaną przez oficynę Open Sources falę zespołów, które nokautują korzenną ludową energią, podając ją w formie godnej naszych czasów.

Łukasz Iwasiński,
Magazyn – 2007


W czasach gdy globalizacja zaczyna mieć coraz większy wpływ na Polskę, a i nasz kraj znalazł się na liście państw członkowskich Unii Europejskiej, ważne jest promowanie rodzimej kultury. Istotne jest tym bardziej, aby móc się prezentować nie tylko obcokrajowcom, którzy mają ochotę zakosztować tradycyjnych polskich potraw, ale rodakom, zatraconym w tym skomercjalizowanym świecie. Co więc państwo powiedzą o reklamowaniu polskiej muzyki folkowej?

Tak, tak. Wielu Polaków nie przepada za tradycyjnymi słowiańskimi przyśpiewkami, więc po co się na niej koncentrować. W ostatnim jednak czasie coraz więcej debiutów dokonuje fuzji tego co „stare”, z tym, co „nowe”. Doskonałym na to przykładem jest Zakopower, który połączył góralski folk z elektroniką. Jedni ich wychwalali za eksperymentowanie, drudzy zaś ganili za wszechobecną nudę i brak „góralskiej” żywiołowości. W styczniu, na muzyczny rynek zawitała kapela, promująca „to, co polskie” ale trochę w rozbudowanej formie. Proszę Państwa, przywitajmy projekt Psio Crew z albumem „Szumi Jawor Soundsystem”.

Zespół ten istnieje od trzech lat, ale swój debiutancki album wydał dopiero na początku tego roku. W jego składzie znajdziemy wielu muzyków z gór, rodzinnie muzykujących ze „skrzypkami” w domu, którzy stwierdzili, że zmiksowanie folku góralskiego z elektroniką jest pomysłem dobrym, ale powinno się go odrobinę usprawnić. Dlatego pomocna dłonią zasłużyli się didzeje, na co dzień lubujący się w hip-hopie i muzyce klubowej. Brzmi niecodziennie, to też efekt, jaki muzyka wywołuje na słuchaczu, powinien być podobny. Jak jest w rzeczywistości?

Spekulacje i nadzieje się potwierdziły! Psio Crew bije swojego konkurenta Zakopower na głowę. Mimo, że obydwie grupy proponują ten sam rodzaj muzyki folkowej, Psio Crew tworzy zupełnie inny klimat. W ten projekt zaangażowano więcej muzyków, co słychać na każdym kroku. Potęga muzyki góralskiej jest tutaj ukazywana poprzez intensywne wykorzystanie instrumentów dętych oraz zaciągających męskich i żeńskich wokali. Żaden utwór nie odbiega od tych standardów i dodatkowo jest przyozdobiony w mocne muzyczne beaty. I pisząc „mocne”, mam na myśli pozytywne znaczenie. Głównie wystepujące praktyczenie to elektronika typu drum'n'base („Hajduh"), ale jest równie wiele wpływów reggae („Dobry Gooral”, „Fun-rmanek”), chilloutu „Doliny"), hip-hopu („Nie wiecie (wersy napięte)„) czy nawet dubowego szaleństwa w stylu dance/electro („Tojcuj, Cuj To”). Wszystkie kawałka znacznie różnią się od siebie i prezentują zupełnie inne podejście do tego specyficznego polskiego folku. Elementy hip-hopu ujawniają się pod koniec, a w niektórych kawałkach, można doszukać się podobieństw do innych grup. „Pude” emanuje w beat rodem z Paktofoniki, a „Nie Wiecie” może nasunąć skojarzenia z Kalibrem 44. To nie wszystko!

„Przeskok” to istny „tribute to Massive Allack”, szczególnie jeśli chodzi o uderzenia, które przywołują na myśl „Karmacoma”, a „Góry Moje Góry" wykorzystują 216 bitowego beatbox'a. Całość oczywiście jest przepełniona skrzypcami, wiolonczelami, flecikami i góralskimi przyśpiewkami. A te ostatnie są jednymi z najbardziej charakterystycznych elementów ww. rodzaju folkloru. Większość liryków utrzymuje standard tego regionu. Całość więc utrzymana w humorystycznej stylistyce. Bo jak się tutaj nie uśmiechnąć wsłuchując się w słowa – „wybiła mu cztery zęby cyckiem, cyckiem'” lub gdy w trakcie klubowych beatów pojawia się znana fraza – „gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała” w tym charakterystycznym góralskim akcencie. Jest jednak druga porcja wokali zaprezentowana przez Dobrego Goorala, który „reaggea'ując” przekazuje pozytywne wibracje poprzez specyficzne dla tego stylu muzyki teksty ("bo właśnie nadchodzi czasy serducha”). Na dodatek, Muzycy Psio Crew dostarczają nam również wrażenia estetyczne, poprzez umieszczenie kobiecych wokali, które od czasu do czasu wykonują jazzujące wokalizy lub po prostu śpiewają swoje partie, niczym solistka funkowych lub soulowych kapel.

Cały repertuar ozdobiony jest w kładkę, prezentującą język górala z logiem marihuany po środku. Sygnalizuje to pewną symbolikę w tym, jak słuchacze powinni tę muzykę traktować. Muszą zrozumieć, że to projekt, który w humorystyczny sposób prezentuje fuzję folkloru góralskiego z mnóstwem innych gatunków. Dodatkowo nie powinni doszukiwać się ambitniejszych doznań lirycznych, gdyż ma to być repertuar na dobrą zabawę z polskim folklorem, który wielu artystów stara się skomercjalizować. Psio Crew jest znakomitym dowodem na to, że mamy w Polsce artystów, mających w głowie mnóstwo pomysłów na to, jak urozmaicić rodzimą scenę muzyczną. Z płyty „Szumi Jawor Soundsystem” wypływa niesamowita ilość pozytywnej energii, mogącej oczarować każdego, kto chociaż na chwilę wsłucha się w to, co ci debiutanci chcieli nam zaprezentować. Zakopower i Brathanki mogą się schować!

Playback – 2008.04.13


Przed laty podhalańska kapela Trebuni Tutków nagrała z Jamajskim zespołem reggae Twinkle Brothers płytę, która udowodniła, że w muzyce nawet międzykontynentalne granice nie istnieją.

Z pewnością pamiętali o tym beskidzcy górale z Elektro-Góralskiej Kapeli Ziomalskiej Psio Crew, której debiutancki album „Szumi Jawor Soundsystem" w podobny sposób łączy góralskie frazy z reggae'ową pulsacją. Tyle że muzycy z Bielska-Białej wchodzą jeszcze radykalniej w mieszankę dwóch tradycji, czyniąc z niej nową wartość estetyczną, w której reggae, ragga, dancehall, dub i góralski zaśpiew spaja elektroniczne brzmienie i nawet polskie słowa z góralskim akcentem (np. „a my tu mamy niebo") sprawiają wrażenie ponad etnicznego, uniwersalnego, melodyczno-rytmicznego kodu, w którym Jamajka, Afryka i góry, „Moje góry" są jedną krainą na mapie dźwięków.

Znów postmodernizm? Nie – po prostu wybitna wrażliwość na muzykę, która łączy, a nie dzieli.

Mirosław Pęczak,
Polityka – 2007.04.15


Zapoczątkowana w ubiegłym roku debiutanckim albumem Village Kolektiv ofensywa oficyny Open Sources na rzecz wykazania, że rodzime ludowe tradycje muzyczne mogą zyskać zupełnie nową jakość poprzez umieszczenie ich w ultranowoczesnym kontekście, swoją drugą odsłonę znalazła dzięki beskidzkim góralom z Psio Crew. Ekipa z Bielska, oparta o muzyków Kapeli Styry, już na samym otwarciu albumu wyraża credo swym: „Hej siup hopa góralszczyzna daje kopa!!!”, po czym momentalnie bierze się za jego realizacje poprzez niespotykane dotychczas wymoszczenie dynamicznych góralskich melodii drum'n'basową, hip-hopowq i reggae'owq rytmiką. I już od pierwszej minuty wychodzi im to cholernie przekonywująco i energetycznie. Smyczkowe, bezpośrednie linie melodyczne wraz z góralskimi melodiami okazują się wybuchać niczym dynamit w tych zgrabnych i zwiewnych aranżacjach, które choć na pierwszy rzut oka utrzymane są cały czas w zbliżonej konwencji, to jednak właśnie dzięki przeskakiwaniu od jungle'owych i drum'n'basowych spięć, przez hip-hopowe bujania po dubowe przestrzenie, odkrywają coraz to kolejne oblicza tego amalgamatu.

Psio Crew stawia na pozytywną energię i wręcz nią emanuje, wypadając dzięki temu autentycznie i szczerze w swym – dla niektórych zapewne obrazoburczym – pomyśle na muzykę.

Wiadomo, w przekroju polskiej muzyki ludowej góralska jest jedną z, powiedzmy, najbardziej ludyczno-przaśnych, co jest wręcz namacalne w tekstach i określa też taneczno-imprezowy charakter utworów. Olbrzymią zaletą Psio Crew jest jednak to, że w miarę obcowania z płytą narasta w nas wątpliwość, czy mamy do czynienia z nowoczesnym, klubowym spojrzeniem na muzyki ludowe, czy tez raczej z beskidzkim zmierzeniem się z elektroniką i hip-hopern. W tym pozytywnym i wartym komplementowania obrazie widać jednak kilka zgrzytów, wynikających z przekleństwa nadmiaru. O ile „Góry, moje góry” osadzone na beat-boxie są frapującym zaskoczeniem, o tyle kilkukrotne próby zdetronizowania Noviki porywaniem się na klubowy pop czy zamknięcie albumu a capella wprowadzają już zdecydowanie nadmierny „eklektyzm”. Odchudzenie trwającego przeszło godzinę albumu o tych kilka odstających kawałków wyszłoby mu tylko na dobre i wykrystalizowało jego formę, która tak się nieco rozmywa w dłużyznach. Jednak i z tym mankamentem, „Szumi Jawor Soundsystem” dowodzi, że Psio Crew wie, jaką drogą podąża. Debiutują płytą świetną.

Piotr Lewandowski,
Pop Magazine – 2007.04.24


Może się wydawać, że muzyka góralska nie idzie w parze z kulturą młodzieżową. Próby dotarcia z folklorem do szerszej publiczności zazwyczaj kończą się zbytnim flirtem z komercją, która skutecznie zubaża muzykę i pozbawia góralskiej charyzmy. Kłam temu twierdzeniu zadaje Psio Crew, elektro-ziomalska kapela góralska z Bielska-Białej. Grupa młodych, utalentowanych osób w doskonałym stylu i z coraz większymi sukcesami łączy pozorne słabości.

Wszystko zaczęło się od wspólnych planów Macieja Szymonowicza oraz Mateusza Górnego vel Doobry Gooral. Maciej jest wychowankiem Regionalnego Zespołu Pieśni i Tańca „Holajnacy” i członkiem góralskiej „Kapeli Styry”. Śpiewa, tańczy, gra na kontrabasie oraz piszczałkach. Od dawna planował połączyć góralskie dźwięki z elementami muzyki klubowej i hip-hopem. Gdy okazało się, że podobny pomysł kiełkuje w głowie Dobrego Gorala, kolegi Maćka, założeniem Psio Crew było już tylko formalnością. Był rok 2004. Nowatorskie podejście poparte ogromnym entuzjazmem zmieniło dwuosobowy projekt w zespół pełną gębą.

Psio Crew to obecnie dziewięć osób. Do kapeli stopniowo dołączali ludzie związani z Kapelą Styry, perkusista Mikołaj Stachura, wokalistka Katarzyna Dyga i kolejna prymistka, Karolina Żur. Skład dopełnia zajmujący się nagłośnieniem Piotr Jakimców. Każdy z nich wniósł do zespołu coś świeżego. Dlatego więc dociekliwy słuchacz oprócz góralskich fundamentów usłyszy elementy drum’n’bass, elektro, hip-hopu czy nawet jazzu. Tak różnorodna mieszanka muzyczna jest fantastycznie przyjmowana na koncertach. Ewenementem na skalę krajową jest fakt, że Psio Crew potrafi rozruszać publikę na diametralnie różnych imprezach. Począwszy od wielu festiwali folkowych, bielską Zadymkę Jazzową, a nawet koncertach w muzeum, na klubach w całej Polsce kończąc. Psio Crew potrafi zjednać sobie nawet najbardziej zróżnicowaną publiczność. Trudno się temu dziwić, gdyż oprócz ciekawej muzyki i pozytywnej atmosfery, koncerty zespołu obfitują w wiele niespodzianek. Na jednym z koncertów doszło do bardzo widowiskowego pojedynku. W konfrontacji na figury taneczne zmierzyli się górale i b-boye (ludzie tańczący break dance). Efekt był na tyle zaskakujący, że zespół planuje by owe pojedynki pojawiały się na koncertach częściej.

Sporym wydarzeniem w historii zespołu było wydanie debiutanckiej płyty. Materiał został nagrany wyłącznie siłami zespołu. Kosztowało to z pewnością sporo nerwów, lecz efekt jest co najmniej zadawalający. Od chwili ukazania się na rynku CD „Szumi Jawor Soundsystem” (na początku roku 2007) płyta okazała się przebojem. Już pierwszy numer „Hajduk” porywa do zabawy, a tekst refrenu „A my tu mamy niebo” wprowadza pozytywny klimat, który będzie towarzyszyć słuchaczom aż do samego końca. Wraz z ukazaniem się płyty rozpoczął się nowy etap. Już nie tylko Podbeskidzie, lecz cała Polska mogła na żywo sprawdzić szalonych górali z Psio Crew. Ostatnio zawędrowali nawet do Norynbergii na koncert z okazji 50-lecia Unii Europejskiej.

Choć Psio Crew to głównie zespół muzyczny, ich działalność nie ogranicza się tylko do tworzenia dźwięków, kolejnych utworów. Równie dobrze co granie koncertów wychodzi im tworzenie góralskich graffiti. Malunki pozostawione na ścianie współgrają z muzyką zespołu i podkreślają jeszcze eklektyczny charakter całego projektu. Nie ma się więc co dziwić, że Psio Crew, gdzie się nie pojawi, tam znajduje sobie nowych fanów. Przeciwieństwie do wielu polskich artystów próbujących podać góralszczyznę w nowoczesnej formie, ekipa z Bielska-Białej robi to w sposób świeży, a co najważniejsze, szczery. Jak sami twierdzą, „Psio Crew serduchem bucha, bo właśnie nadchodzą czasy serducha”. Co najważniejsze to serducho czuć w każdej ich nucie. Po zetknięciu się z Psio Crew każdy odkryje w sobie choć trochę tego góralskiego optymizmu. No i jak ich tu nie lubić?

Kronika Beskidzka – 2007.04.28


Psio Crew to „elektro ziomalska kapela góralska” – tak o sobie mówi, zapewne trochę z przymrużeniem oka i ucha. Na okładce napisali, ze "płyta powstała z potrzeby tworzenia, z wiary w sens ocalenia okruchów tradycyjnej kultury górali Beskidu Śląskiego i Żywieckiego oraz z radości poruszania się w otwartej przestrzeni muzyki jednoczącej stary i nowy czas”. Słuchając tej płyty – wierzę im. Wierzę, że chcą ocalić od zapomnienia muzykę źródeł, wierze, że żyjąc w XXI wieku, nie muszą zamykać się w etnograficznym skansenie tradycji. Elektronika, Beaty i beatboxy nie są tutaj niczym sztucznym i nie na miejscu. Wszystko jak najbardziej pasuje, tak jak pasowali Trebunie Tutki do jamajskiej muzyki Twinkle Brothers. Wszystko płynie, muzyka góralska nie musi zamykać się w dudach i „sksypeckach”, nowoczesne środki wyrazu Są także dla górali. To folk? Muzyka klubowa? Jazz?. Bardziej ważne od nazwy jest to, że dzięki muzyce Psio Crew chce się wycinać hołupce z ciupazecką. Oczywiście na dance-floorze.

Magazine – 2007.05.01


I remember that, about six or seven years ago, I wrote in a review that it is such a pity that we don’t hear so many Polish new folk bands. Thankfully a lot changed since than and slowly but surely some great Polish groups find there way to an international audience. Psio Crew is such a new band and hearing their debut album Szumi jawor soundsystem it’s a band that has the potential to become a major international act. Their sources can be found high up the mountains of Beskid and Śląski in the Southern part of Poland. Their mission is to keep the traditional music from this region alive in a time of modern electronic music and all it’s possibilities. A real danger to set such a goal, seen the fact that many bands who try to mix tradition with modern music actually fail and only a few succeed in finding the right balance. Psio crew is one of those bands that found the right balance and recorded a joyful, interesting and sometimes even breathtaking album. Somehow Psio crew managed to capture the spirit of the old music in new sounds. Beautiful is Doliny in which they bring it all together. I love the typical vocal style, the scary noises and the subtle violin. Very different is the next song Tojcuj, cuj to where break-dance meets mountain dance with a great organ like intervention and musicians who have a lot of fun. These are just two examples out of sixteen nice songs you can find on this album. Listen and you will hear Ska, dub, reggae, hip-hop, ambient and so on. Easily integrate with old mountain dances, prayers and songs about the wild nature. Szumi jawor soundsystem is a strong debut album by a band that I will watch very closely.

Eelco Schilder,
www.folkworld.eu – 2008


Kefir z marchewką i pieprzem – Wyobrażacie sobie takie polskie danie jak w tytule recenzji? Jak to jest spróbować najpierw kwaśny kefir, następnie słodką marchew i na finisz ostry i gorzkawy pieprz? Jeżeli nie możecie sobie tego wyobrazić, to spróbujcie zjeść coś takiego albo posłuchajcie płyty Psto Crew.

„Szumi Jawor Soundsystem" jest taką płytą jak jej tytuł – pomieszaną, na potęgę zwariowaną. Jest albumem, który pokazał, że folklor góralski nie musi się kojarzyć z facetami w białych koszulach i kapeluszach, skaczących przez ognisto z kijkami w rękach i zawodzących w swojej gwarze. Do tej pory muzyka górali była traktowana z namaszczeniem, niemal jak świętość narodowa, a eksperymenty z łączeniem jej z nowoczesnymi gatunkami były gwałtem na dziedzictwie narodowym. Chyba nikt nie wyobrażał sobie, że skrzypce, gwizdy i śpiew w zestawieniu z dubem, drum'n'bassem, hip hopem czy reggae może brzmieć tak dobrze. Chociaż może jest to kolejny dowód, że za każdym rodzajem muzyki stoi jakaś wspólna, taka sama dla wszystkich energia. Po przesłuchaniu debiutanckiego krążka Psio Crew nie można wyrzucić z głowy jego znakomitych, góralskich melodii, choć tego góralstwa to nie więcej niż połowa wszystkich dźwięków. Jest to właśnie ciężki do przełknięcia, czysty pieprz.

Jak to bywa z debiutami, nie brak potknięć i słabszych momentów, jednak dodają one tylko uroku i urozmaicają i tak bogaty album. Mamy tu przecież syntezatory, beatbox, reggae'owe melorecytacje i rap. Do najciekawszych momentów należą spokojne chilloutowe utwory „Sarna" i „Przeskok". Ta druga piosenka głębią i orginalnością dorównuje poziomem twórczości takich artystów, jak belgijski zespół Zap Mama. Spokojne utwory przeplatają się z pełnymi energii, żywiołowymi pokroju „Tojcuj cuj to”, momentami przywodzącego na myśl szybkie klubowe wariacje Apollo 440. Mieszane uczucia budzi „Śniona", brzmiąca nieco wtórnie, ze względu na elektroniczną modulację głosu, ale jednocześnie zawierająca sporo pozytywnej energii. Można pokusić się o stwierdzenie, że „Szumi Jawor Soundsystem" nie jest albumem tylko składanką piosenek góralskich zaaranżowanych w różnych stylach muzycznych. Na tle muzycznych zakalców serwowanych przez bliźnięta Golców, Brathankach i Zakopower, Psio Crew to ciekawa odmiana w polskiej muzyce popularnej bazującej na folklorze. Debiutancki album śmiało może zostać wpisany do encyklopedii jako przykład do hasła eklektyzm. Jedynie wątpliwość budzi pytanie, na ile zespołowi uda się swoim nowoczesnym podejściem przebić do świadomości słuchaczy. Ale z drugiej strony, nie ma obawy – zawsze, jako słuchacze, ulegaliśmy folkowym powtórkom z rozrywki.

Relaz – 2007.08.02


… Psio Crew, grupą górali, którzy mówią o sobie: elektro-kapela z góralskim wykopem. Ożenili beskidzki folklor z klubowymi brzmieniami. Grali go w aranżacjach kojarzonych z hip-hopern, electro i transowym drum'n'bass. Zespół sprawdza się na festiwalach jazzowych, w klubach z didzejami…

Rzeczpospolita – 2008.02.05